S08E12 Inowrocławskie Spotkanie Modelarzy Redukcyjnych
Ostatnie w roku 2013 spotkanie nie było podsumowujące, nie było rozliczające, nie było jakieś tam inne było jak zwykle sympatycznym spotkaniem ludzi, których łączy wspólna pasja.
No nie do końca było takie jak każde inne. Zaczęło się od tego, że inaczej jak zwykle nie przygotowałem wcześniej pomieszczeń do celów spotkania. Jak przyszedł Marek, a po chwili Adam tkwiłem na drabinie i głowiłem się jak zamontować to co zamontować się nie dało dokładnie tak jak chciałem. Deklaracja Adama, że weźmiemy „rzorzkę” (nie wiem jak to się pisze) i przytniemy to co nie dało się dopasować była bardzo budująca, ale obowiązki gospodarza nie pozwalały mi na taką ewentualność.
Należało więc zejść z drabiny i zacząć przygotowania do wielkiego wydarzenia. Co też uczyniłem i z niebywałą wprawą kelnera i KO-wca zarazem przearanżowałem pomieszczenie. A że nie było to pospolite spotkanie świadczyły następująco po sobie symptomy.
Pierwszym symptomem wyjątkowości wydarzenia był przepyszny sernik na zimno z galaretka owocową z zatopionymi w niej pięknie ułożonymi porcjami pomarańczy, który przyniósł Marek. Ja, jako gospodarz, nie mogłem zostać w tyle i czym prędzej rozpocząłem wydobywanie ze spichrzy przygotowanych umilaczy spotkania, tj. strucli serowej (która to drugim symptomem była) i nieodzownego w tych razach „suszu konferencyjnego” (w postaci herbatników i wafelków) o napojach nie będę wspominał bo każdy wie, że herbaty i kawy w tych sytuacjach to nie brakuje, a amatorzy innych trunków mieli odrobinę sprytu i koli.
Mykałem więc w tą i z powrotem aby podać to kubeczek, to talerzyk, a to ktoś zauważył, że widelczyków do ciasta brakuje. A jeszcze w międzyczasie merytorycznie słowo zamienić potrzebowałem.
Pomieszczenia zapełniać się zaczęły osobami z bliska i daleka, pozwolę sobie przytoczyć przykład GEMa, który to pojawił się z Wilgą i trzecim symptomem w postaci przepysznego piernika, czy może lepiej napisać, że pojawił się GEM z trzecim symptomem w postaci przepysznego piernika ze smolisto czarną polewa czekoladową, czy też powinienem napisać, że pojawił się trzeci symptom czyli przepyszny piernik z bakaliami i smolisto czarna polewą czekoladową, który dostarczył GEM. GEM dostarczył nam też modelarskich doznań w postaci swojej Wilgi w skali 1:32.
Za chwilę pojawili się przedstawiciele włocławskiej naszej odnogi. Z początku przestraszyłem się, że to Las Birmański podszedł pod nasze progi, ale to tylko Artur chował się za gałęzią choinki. I co z tego, że przyniósł namiastkę choinki jak pod choinka nic nie było. Niemniej choinkowy gadżet należy też uznać jako symptom wyjątkowości spotkania i nadać mu czwarty numer.
Symptom kolejny zafundował nam Puchacz z Bydgoszczy, który wraz z Kryspinem i Mausem nas odwiedzili wyposażeni w pierniczki własnoręcznie przez Puchacza zakupione.
Bez porozumienia ale również z wielkim kartonem pierniczków zawitał Stefan nasz Nestor (to ten który klei modele, które uznawane są za niesklejalne. Stefan o tym nie wie i je skleja). Temu więc, pierniczkowemu symptomowi nadamy numer już piaty.
I wydawało by się, że spotkanie upływa sobie tak jak zwykle bo przecież mogliśmy podziwiać postępy Kamila z jego Sturmtigerem (imponujący), Gema Wilga, Piotrka Mi-24 (powoli ale widać, wnętrze będzie wypasione nie tylko standardowymi blaszkami), czy też Krzysia Studebaker (model którym nie jeden senior by chciał się pochwalić), gdyby nie to, że rozmowy były przeplatane świątecznymi życzeniami.
Ale to nie koniec symptomów wyjątkowości spotkania. Kolejnym, szóstym symptomem uraczył Maciej, który proszony był o przywiezienie gałązek igliwia z zastrzeżeniem, że ma tego być 1/4 tego co rok temu i co ? I okazuje się, że Maciej musiał stać tyłem kiedy mówiłem 1/4 bo przywiózł 4/1.
No i czas na siódmy symptom wyjątkowości. A tak się ułożyło, że siódmy to szczęśliwy, a symptomu tego dostarczył Jacek Mausem nazywany, który wstąpił w szeregi ISMR. Jacek… czyli Maus, modelarz kartonowy. Jedno jest pewne. Potrafi postawić swoje modelarstwo na takim poziomie, że inni nie są w stanie dosięgnąć tego poziomu.
Wrażeń było co nie miara ale nie będę o wszystkim pisał bo jaki byłby sens przybywać na nasze spotkania jak by wszystko tu było napisane.
Ach jeszcze na koniec zapomniał bym, napisać o klikaczu. Miałem klikacza i naklikałem 23 razy, a każdy klik to był: Marek, Adam, Andrzej, GEM, Piotrek, Robert, Kryspin, Maus, Puchacz, Artur, Sławek, Kamil, Jacek, Stefan, Lech, Mikołaj, Andrzej, Krzysiek, Krzysiek, Kacper, Maciej, mama Krzysia i ja. I nikt z tych osób listy obecności nie podpisał, może dla tego, że takiej listy nie było.
Share this content:
Opublikuj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.