Świdnickie Biennale Modelarskie 2021
Preludium:
Jak to się zaczęło ?
Chyba od wywołaniu, przeze mnie, wojny. Wojny,… bitwy, wyzwania, jakkolwiek to nazwać, chodziło o chwyt marketingowy, Ogłosiłem publicznie o starciu dwóch potęg, modelarzy z południa z modelarzami z północy Polski. Wyzwanie przyjęli m.in. modelarze, że Świdnicy.
I tak już zostało, reprezentacja IPMS Świdnica co roku przyjeżdża do Inowrocławia, a my w rewanżu jesteśmy w Świdnicy. W zasadzie za pierwszym razem był to rewanż, każdy następny wyjazd organizowaliśmy z przyjemnością. Ten, kto choć raz posmakował ich gościnności przyzna mi rację.
W tym roku w planach wyjazdowych ISMR, ku mojemu zaskoczeniu, inicjatorem był Piotrek, czym bardzo mnie ucieszył. Przygotowania ruszyły starym zwyczajem, noclegi zarezerwowane, trasa ustalona i środek transportu, decyzja o zabraniu stoiska klubowego podjęta, z organizatorami uzgodnione, deklaracja naszych nagród złożona, odliczamy dni do wyjazdu.
Burleska:
Jednak życie pokrzyżowało nam plany.
Tuż przed wyjazdem, Piotrek poinformował nas, że musi jechać na Chorwację i pomóc koledze, który w rozbił jacht. Po następnej przeciwności losu padło pytanie, czy odwołujemy nasz wyjazd do Świdnicy. Ale nie, ja tam już byłem, i mi łatwo było powiedzieć „jadę nawet sam, u mnie słowo droższe pieniędzy”. Zrezygnowałem z zabrania stoiska sklepu, na rzecz stoiska klubowego i modeli ISMR.
Ale, że życie jest bardziej kapryśne niż nam się wydaje, to w czwartek wieczorem uszkodziłem samochód i szanse wyjazdu spadły do 5% i trzeba było odwołać nocleg. Nocna burza mózgów i następnego dnia około południa samochód zdolny do jazdy, teraz tylko wyskok do Bydgoszczy po puchary i zaczęło się znoszenie pudełek i pudełeczek, które pojadą do Świdnicy i ponowna rezerwacja noclegu.
Intermazzo:
Godzina trzecia, minut trzydzieści, kiedy pobudka zagrała, powstałem dziarsko lecz po cichutku, bo żona obok smacznie spała. I teraz w szybkim tempie, poranna toaleta i małe śniadanie, kawki nie, młynek w ekspresie do kawy nie jest cichutki, więc kawki nie. Wymarsz do garażu i o czwartej z minutami ruszam w drogę. Maszyna wyszukała mi drogę przez Gniezno, Poznań Wrocław i uznałem, że jest rzeczywiście optymalna, bo ta na skróty ma taki sam czas przejazdu i choć pozwala na zwiedzenie setki wsi i miasteczek to muszę napisać, że jestem ciekawy świata, ale nie aż tak.
Ale mam kolegę, a nawet bliżej, bo jest to rodzina (he he, już wiem co chcecie powiedzieć) i on mi niedawno wyjaśnił, że wszyscy już teraz nie jeżdżą na Gniezno tylko na Słupcę i tam wbijają się na autostradę. Pomyślałem, skoro wszyscy to ja też i ruszyłem tą drogą. I niech go gęś kopnie siodłata, niech mu guzik pęknie,… ma szczęście że jest na Korfu (sam go tam wysłałem). Noc bezksiężycowa, lekko wstająca mgła, brak pobocza, brak białych pasów, droga pokręcona i najróżniejsze rodzaje asfaltu poukładane w nieregularne kształty średnicy od 50 centymetrów do 1 metra. Ale z nieeleganckimi słowami na ustach dotarłem wreszcie do autostrady i życie stało się piękniejsze. Bieg na 6
, kliknąłem tempomat i powiedziałem „radź sobie samochodziku” … no nie do końca „sobie” bo jednak kierownicą nie chciał się zająć, ja całą robotę za niego odwalałem. Tak dojechałem do samego Wrocławia, a dalej to już „rzut beretem” do Świdnicy. Byłem pierwszy, drzwi jeszcze zamknięte, zrobiłem dwa kroki w jedną stronę, dwa kroki w drugą, kupiłem drożdżówkę i zobaczyłem jak chłopaki z IPMS-Ś-u już rozstawiają reklamę przed wejściem.
Rapsodia:
Podjechałem pod same drzwi otworzyłem bagażnik i przywitałem się z organizatorami. Musiałem zrobić dobre wrażenie bo nim się obejrzałem, ponad połowę pomogli mi wnieść na salę wystawową.
Sala duża, stoły przygotowane, Klasy oznaczone, Odbieram wydrukowane zgłoszenia i do roboty, ponad trzydzieści modeli trzeba wyjąć z pudełek, postawić w odpowiednim miejscu. Troszkę mi to zajęło czasu, bo i po drodze coraz to więcej miłych twarzy się widziało i trzeba było odwzajemnić ich radość ze spotkania. Przy rozstawianiu stoiska klubowego pomoc znów przyszła z IPMS-Ś.
Kiedy wszystko już było zrobione, kiedy usiadłem aby nacieszyć się atmosferą, zadzwonił telefon z pensjonatu i usłyszałem, że moja rezerwacja noclegu została anulowana. Wiem, że spanie na przystanku w Świdnicy to nie jest dobry pomysł. Booking powiedział, że nie ma dla mnie propozycji, a jedynie w sąsiednich miejscowościach. Tu jednak niezawodny okazał się Krzysiek oczywiście z IPMS-Świdnica i po serii telefonów oznajmił mi, że mam gdzie spać i natychmiast zorganizował mi transport, abym mógł szybko wrócić z hotelu gdzie załatwiłem formalności i zostawiłem samochód.
Teraz już, kiedy znalazłem się w tak opiekuńczych rękach to nic mi już nie mogło grozić. Całe popołudnie spędziłem na podziwianiu modeli, a było naprawdę sporo wybitnych modeli, wśród których świeciły perełki. Paweł zaproponował mi udział w sędziowaniu, chętnie na to przystałem, bo znam jego doświadczenie i skrupulatność w sędziowaniu. Co roku sędziuje u nas w konkursie punktowym.
Odprawa sędziowska, chwila nieuwagi i dowiedziałem się, że zostałem wyznaczony na przewodniczącego jednej z komisji sędziowskich. Jednak mając w komisji takich sędziów moja rola była tylko formalnością.
Kiedy wydawało się, że nic już nam więcej do szczęścia nie potrzeba, usłyszeliśmy od gospodarzy, że w sąsiedniej sali czekają na nas ciepły poczęstunek w postaci kiełbasek i pierogów. Wszyscy zgodnie stwierdziliśmy, że są one z górnych przedziałów smakowych.
A serwowane napoje wyostrzały smak i dowcip. I dowcip i przyjazna atmosfera unosiła się wieczorem kiedy uczestników wyproszono z sali wystawowej i zagnano do sali bankietowej. Bogdan ze szczerym uśmiechem na twarzy dbał, aby nikomu nic nie brakowało.
Mając świadomość, że następnego dnia mam kilkaset kilometrów przed sobą, a za sobą intensywny i pełen stresu dzień poprzedzający wyjazd do Świdnicy, dyskretnie wycofałem się do hotelu, co następnego dnia uznałem za kolejny przykład męstwa i silnej woli bo uciec z tak przyjaznego uścisku to nawet Odyseuszowi się nie udało.
W niedzielę organizatorzy zaprosili nas na uroczystość otwarcia nowej modelarni IPMS-Ś,
a jeszcze bardziej zbudowała mnie informacja Pani Prezydent Świdnicy, że to jest już koniec ich tułaczki po różnych miejscach.
Kiedy już nacieszyłem oczy modelami, udałem się na wycieczkę po Świdnicy. Mimo że wiele razy już tu byłem to pokręciłem się po miejscach wcześniej nie zwiedzanych bo tłok na rynku i wokół rynku związany z giełdą staroci był olbrzymi, a ja jednak lepiej się czuję kiedy mam choć odrobinę przestrzeni wokół siebie.
Po powrocie ze spaceru, mimo że w hotelu zjadłem śniadanie uległem urokowi dobrych oczu Bogdana i skusiłem się na porcję pierogów. I to był ten kolejny raz kiedy IPMS Świdnica uratowała mi życie.
Finale:
O 14:00 w przedniej części sali pojawiły się krzesełka i rozpoczęła się uroczystość rozdania nagród i zakończenia imprezy, Gościem honorowym była Pani Prezydent Świdnicy Beata Moskal-Słaniewska.
Sama uroczystość przebiegła jak zwykle sprawnie, zadbano aby każdy laureat miał pamiątkowe zdjęcie i mnie się trafiło pamiątkowe, choć broniłem się bo odbierałem trofea w imieniu kolegów.
Nasze trofea to:
Witold Hałub – 1 miejsce w konkursie punktowym pojazdów pancernych 1:35 za model M10A1 Achilles IIC
Witold Hałub – wyróżnienie w kategorii pojazdów kołowych 1:35 za model SD.Kfz.234 IRMA
Marcel Drożdż – Wyróżnienie od gen. Rajmunda T. Andrzejczaka Szefa Sztabu Generalnego Wojska Polskiego – za najlepszy model/dioramę/figurkę w barwach polskich za model MRAP M-ATV
Marcel Drożdż – Nagroda Specjalna od modelarzy z KPM Broumov za najlepszy model sprzętu bojowego za model MRAP M-ATV.
Inowrocławskie Stowarzyszenie Modelarzy Redukcyjnych swoją Nagrodę Specjalną wręczyło Arturowi Stańczykowi za bardzo mocno klimatyczną dioramę z I wojny światowej w skali 1:35
Natomiast ja wręczyłem swoją Nagrodę „Za wprowadzenie Sklepowego w zachwyt” od sklepu modelarskiego 24hobby.pl z Inowrocławia Damianowi Piekarczykowi za model Mosquito w skali 1:48
Elegia:
Po skończonej imprezie zostało mi tylko spakować to wszystko do pudełeczek, pudełeczka do samochodziku i odjechać. Ale nie, nie było tak łatwo, mam kolegów i jak wcześniej wspominałem, wiedzą, że lubię wyzwania, w większości nie opisali pudełeczek, nie oznaczyli jak w nich umieścić model, jak zabezpieczyć. Musiałem wytężać pamięć, co nie jest moją mocną stroną, aby zgadnąć jak każdy z tych ponad trzydziestu modeli w nich umieścić. Opuszczałem salę jako ostatni, mimo że nie skorzystałem z pożegnalnego poczęstunku na jaki zaprosili gospodarze.
Droga powrotna tylko na początku sprawiała kłopot, bo rozkopana Świdnica nie chciała abym ją tak szybko opuszczał. I byłbym z uśmiechem na twarzy dojechał do domu, gdyby nie fakt, że przyszła pora obiadu i mimo czujnego rozglądania się po drodze, jedyne co zapraszało na posiłek to McDonald i KFC, których zwolennikiem nie jestem.
Dojechałem do domu w nocy głodny ale w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku i z niezwykle przyjemnymi wspomnieniami ze Świdnicy. Mimo, że sam nie otrzymałem tam żadnego wyróżnienia. Czego i wam wszystkim, życzę… to znaczy poczucia, a nie „nie zdobycia”.
Share this content:
Opublikuj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.