Ładowanie

Kruszwica 2023 – wyjazd lekko sentymentalny

Kruszwica 2023 – wyjazd lekko sentymentalny

W maju 2003 roku w Kruszwicy było ciepło. O tym, że w okolicy jest jakiś konkurs modelarski dowiedziałem się z króciuteńkiej, dwuzdaniowej notatki w gazecie. Pomyślałem sobie, a co tam, najwyżej mnie wyrzucą. Spakowałem do pudełka po czajniku kilka modeli zrobionych przez dzieciaki z modelarni, która wtedy nawet nie miała nazwy, przełożyłem je starą gazetą, zapakowałem się w samochód i pojechałem. Klub Popiel znalazłem dosyć szybko, nie musiałem długo szukać, na piętrze dużego pawilonu na kruszwickim osiedlu wisiał potężny baner z napisem „Wojewódzki Konkurs Modeli Kartonowych”. Wojewódzki, czyli pewnie jakiś mocno lokalny, kilka miejscowych ośrodków, przecież wszyscy ostatnio narzekają, że modelarstwo kartonowe umiera, więc ile tego może być? Wlazłem na górę i zacząłem się orientować. Na dzień dobry spotkałem miłego, niezbyt wysokiego pana w czarnym garniturze, który biegał nerwowo z kąta w kąt i odpalał papierosa od papierosa, ale jakoś szybko zauważył, że nie bardzo wiem, co i jak, więc podszedł i zapytał, czy może jakoś pomóc. Wytłumaczył, że o, tutaj, przy tym stoliku muszę zarejestrować modele. Trzeba wpisać kategorię. Wpisać co? No, kategorię… Wytłumaczył. Poinformował, że na tym konkursie startują modele w klasie standard. W czym??? Wytłumaczył. Okazało się, że nasze modele nie są w klasie standard. Hm… „Dobra, pan postawi, jesteście pierwszy raz, mogliście nie wiedzieć, coś wymyślimy”. Przebrnąłem. Zacząłem się rozglądać. Ludzi mnóstwo. Wszyscy mocno zajęci, biegają, rozstawiają modele, noszą po schodach pudła, pudełeczka, charakterystyczne ruskie torby w paski wypchane modelami. Napisy na pudełkach podejrzanie egzotyczne: Oleśnica, Goleniów, Wschowa, Szlichtyngowa… Jakieś duże te nasze województwo… O! Toruń! To kojarzę! Oglądam sobie modele. No, jakieś takie inne niż te nasze. Zaczynam rozumieć, o co chodzi z tą klasą standard. Ups,… Pewnie nas zdyskwalifikują. Trudno. Frycowe trzeba będzie zapłacić.

W niedzielę rozdawanie nagród. Nie spodziewam się niczego, pierwszy raz, modele pozaklasowe… Niby słusznie, nie zdobyliśmy żadnych miejsc medalowych. Ale… Nie wywalili nas z konkursu, nie wyśmiali, modele ocenili jak każde inne, wprawdzie były daleko w klasyfikacji, ale jednak były. W dodatku dostaliśmy dyplom za udział w konkursie i kilka nagród. Już wiem, że za rok trzeba będzie też przyjechać, z trochę innymi modelami, może zabrać ekipę ze sobą…

Za rok przyjechaliśmy całą bandą. W samochód się nie zmieścili, więc przyjechaliśmy autobusem. Właściwie dwoma, bo z Turzan do Kruszwicy jedzie się z przesiadką w Inowrocławiu. Wiedzieliśmy już co kleić, i jak kleić. Zdobyliśmy jeden, czy dwa medale. W powrotnej drodze Bułka poszedł po lizaka, przez co uciekł nam autobus i zapychaliśmy kilka kilometrów pieszo z modelami w rękach. To właśnie wtedy pomyślałem sobie, że powołanie do życia tego klubu to był chyba wielki błąd… A może nawet wielbłąd… I tak już zostało, Wielbłąd Turzany. Ale to już inna historia.

W maju 2023 w Kruszwicy tez było ciepło. Nie było za to już klubu w Turzanach, jego członkowie rozlecieli się dawno po świecie i mają już dzieci. Konkurs w Kruszwicy nie odbywa się już w Popielu, a w szkole obok. Nie jest już dawno wojewódzki, a ogólnopolski… Przyjechałem w sobotę rano i zgłosiłem się, że jestem, ponieważ zostałem przewidziany do sędziowania. Zgłosiłem model, poszedłem witać się z wszystkimi znajomymi, z których większość znam od dwudziestu lat. Zgłosiłem model, który znowu nie jest w klasie standard, ale teraz już można. Po jakimś czasie pojawiają się jeszcze Misza i Kamil i dokładają swoje modele, a Kamil dodatkowo jeszcze modele swoich dzieci. Do trzynastej czas zszedł na witanie się, opowiadanie, a co tam u Ciebie, oglądanie tego, co kolejni przybywający postawili na stołach. Potem miły, niewysoki pan, który nie chodzi już w czarnym garniturze i dawno już rzucił palenie, kazał iść na obiad. Po obiedzie jeszcze trochę czasu wolnego i sędziowanie. Dostała mi się artyleria i budowle. Poziom modeli w ostatnich latach tak poszybował, że wybranie i sklasyfikowanie modeli w poszczególnych kategoriach zrobiło się piekielnie trudne. Coraz trudniej znaleźć jakieś błędy w modelu. Geometria, czystość, retusz, spasowanie, to te elementy decydowały jeszcze do niedawna o kolejności modeli, teraz okazuje się, że na pięć, sześć modeli w kategorii wszystkie sześć mają geometrię, czystość, retusz i spasowanie bez zarzutu. Pozostaje do oceny pracochłonność i wrażenie ogólne. Robi się coraz ciężej dla sędziów. I bardzo dobrze. W młodzikach z kolei jest inny problem. Jak spośród dwudziestu prościutkich domków wybrać te najfajniejsze, ale tak, żeby nie skrzywdzić pozostałych? Przecież wiadomo, to są prace dzieci. Jak to zrobić, żeby ich nie zniechęcić? Ale równocześnie, trzeba docenić tych, którzy włożyli więcej trudu i cierpliwości. Też nie jest łatwo. Na szczęście, trafiła mi się bardzo rozsądna i sympatyczna ekipa, i jakoś razem daliśmy radę, myślę, że nawet nie najgorzej.

Koniec sędziowania, można jechać na kolację, tradycyjnie, w Kobylnikach. W wielu miejscach byłem przez te dwadzieścia lat tłuczenia się po kraju i okolicach z papiurkami, ale Kobylniki mają jakiś niepowtarzalny klimat. Tam aż chce się usiąść w parku pod drzewem , przymknąć oczy, i nie musi być niczego, nie muszą być zastawione stoły, nie potrzeba ogniska, grilla i jedzenia na stołach, żeby było fajnie. Z tym, że ognisko było, i grill też, i jedzenia też w ilości nie do przejedzenia. Nie musiało być. Ale było. I tak siedzieliśmy pod drzewami, pojadaliśmy, popijaliśmy, pogadywaliśmy, do ciemnej nocy.

Niedziela rano. Pośniadali, i na salę. Biuro zawodów, które prawdopodobnie nie śpi nigdy, zdążyło już rozłożyć i wywiesić wyniki. Okazuje się, że moja SHL-ka zdobyła medal w klasie pojazdów waloryzowanych, mimo że rywalizowała tam z dwoma parowozami i dwoma świetnie zrobionymi modelami maszyn rolniczych. Przyznam się, że właśnie owe maszyny rolnicze widziałem jako głównych faworytów w tej kategorii. Modele zrobione od podstaw, bardzo efektowne, miałem poważne wątpliwości, czy są to modele kartonowe, musiałem się upewnić. Przeglądam dalej, i okazuje się, że dzieci Kamila, Antek i Zosia, też zdobyli medale. Brawo!

Sala powoli wypełnia się ludźmi. Cały czas jeszcze oglądamy, podglądamy, przyglądamy się, wiele modeli zasługuje na to, żeby posiedzieć przy nich kilka, kilkanaście minut, tak żeby zauważyć wszystkie smaczki i drobiazgi. Wreszcie rozdanie nagród. Całkiem sprawnie i szybko. Poza medalami, o których wiedzieliśmy muszę biegać jeszcze kilka razy po nagrody specjalne dla Kamila i jego córki. Biegam bez najmniejszej przykrości, cieszę się, jakbym to ja sam dostał. Pozbierane. Teraz spakować się w pudełka, pudełka do samochodu, pożegnać się i do domu. Na szczęście, jest to jeden z nielicznych konkursów, z których nie wracam po ciemku. W domu jestem po dwudziestu minutach.

Na 23. Ogólnopolskim Konkursie Modeli Kartonowych w Kruszwicy zdobyliśmy:

Kamil Kornatka za model J1N2 Shiden Kai – Nagroda za najlepszy model wydawnictwa Andrzej Haliński
Adam Spiliszewski za model SHL M-04 – medal brązowy
ISMR Inowrocław w klasyfikacji zespołowej zajął 12. miejsce z wynikiem 70 pkt.

ponadto:
Antek Kornatka za model latarni morskiej w Rozewiu – medal złoty
Zosia Kornatka za model tramwaju – medal brązowy
Zosia Kornatka – nagrodę dla najmłodszego uczestnika konkursu
Zosia Kornatka – puchar dla najmłodszego uczestnika konkursu od Stowarzyszenia Modelarskiego Iskra Bogatynia

[Pan Adaś]

Share this content: