Ładowanie

Łambinowice – XV Konkurs Modeli Redukcyjnych

Łambinowice – XV Konkurs Modeli Redukcyjnych

4-6.11.2016

5-6 listopada wraz z Grzegorzem i Arturem wybraliśmy się z rewizytą modelarską do Łambinowic.

Powoził tym razem Artur i zgodnie z wcześniej przygotowanym harmonogramem wystartował z Włocławka u mnie w Inowrocławiu był o 6:30 gdzie zapakowaliśmy modele i pojechaliśmy do Trzemeszna po Grześka. W Trzemesznie o 7:30 trzeba było wszystkie pudełeczka powyjmować i popakować jeszcze raz. Z pełnym bagażnikiem i modelami na 2/3 kanapy tylnej ruszyliśmy do Łambinowic. Droga przebiegła nawet przyjemnie mimo, że Artur postanowił odwiedzić wszystkie wioski. Było dosyć czasu aby po drodze przedyskutować najbliższe plany i strategie ISMR no i oczywiście popolitykować.

Kiedy dotarliśmy na miejsce parking już był zapełniony ale udało nam się dojechać pod same drzwi, aby mieć wygodnie nosić nasze pudła i pudełeczka.

Gospodarze przywitali nas dobrym słowem i gorącą grochówką. Modele zgłosiliśmy internetowo, więc szybko i sprawnie porozkładaliśmy modele. Można było spokojnie pooglądać i podyskutować z autorami modeli. Samo miejsce konkursu nie zmieniło się w stosunku do lat poprzednich więc wytężaliśmy sokoli wzrok i zachwycaliśmy się tym co na stołach już było zgromadzone. W tym momencie pojawił się Sokół (pierwszy raz w Łambinowicach), przywitaliśmy się więc serdecznie.

Do sędziowania zgłosiła się cała nasza trójka, ale organizator powiedział, że takich jak nas trzech to może starczyć dwóch i jeden ma udać się do kuchni. Ponieważ z natury spolegliwy jestem posłuchałem Artura i oddaliłem się. Nie było mi żal, bo perspektywa sędziowania w grupie ok. dwudziestu osób w jednej komisji nieco mnie przerażała. Poszedłem więc do kuchni, siedziałem jak wazon i czekałem na objaśnienie mi celu tego zesłania (dowiedziałem się dopiero po powrocie, we wtorek, że miałem pilnować grochówki).

Natomiast komisja sędziowską całą tłuszczą przemieszczała się od modelu do modelu uzbrojona w przenośny halogen. Co pewien czas ktoś się wyłamywał z komisji i nasz Artur również, gdyż ważniejsza dla niego była rozmowa z Wojtkiem, w sumie nie wiadomo po co, bo do Spitfira na razie się nie przymierza.

Na koniec organizatorzy tortem uświetnili XV edycje konkursu. I ja na tort się załapałem, choć musiałem prosić o dokładkę, bo pierwszą porcję zjadłem prowadząc nader interesująca rozmowę i nie zwróciłem uwagi na smak tortu.

Wieczorem w hotelu jeszcze odbyły się nocne Polaków rozmowy gdzie rolę gwiazdy wieczoru musiał na siebie wziąć, nasz gość, czyli Wojtek zwany przez przyjaciół Sokołem.

————- noc ———— sen ———— noc ———— sen ———— noc ———— sen ——–

Niedzielny ranek zbudził mnie odgłosami przyrody. Świergot ptaków rozradowanych wstającym słońcem osuszającym poranną rosę i wyzwalający wokół zapach kwiatów mobilizował do pracy pszczoły i kolorowe motyle. W dali dawały znać o sobie zwierzęta leśne. Ciepły podmuch wiatru przyniósł odgłos ryku żubra oznajmiającego swoje panowanie w głębokiej kniei…. Ach jaki świat jest piękny…

WRÓĆ !! To nie tak !!

Żadne słoneczko, żadne słońce, ptaszki, motylki. Jest 6 listopada, nie ma słońca, jest chłodno, zimno, ponuro, czasem jakieś krakało się odezwie, które szuka robala zanim on się schowa aby zapaść w zimowy letarg. Przyroda daje znać, że się zmienia, że po chwili letniego uniesienia przychodzi jesienna zgnilizna.

Zbudził mnie rano telefon Artura , który meldował o ruchu w sieci. Mała godzinka z książką i obudzili się pozostali, poranna toaleta, śniadanko i wymarsz. Na miejscu już sala pełna zwiedzających. Pierwsze nasze zadanie to tradycyjne wybranie modelu, który zasługuje na Nagrodę Specjalną ISMR, Z kilku sugestii doszliśmy do porozumienia, że najciekawszym naszym zdaniem jest model kartonowy kościoła neoromańskiego w Kochłowicach.

Po spełnionym obowiązku można było spędzić trochę jeszcze czasu na rozmowach, wymianie doświadczeń i zachęcaniu do odwiedzenia Inowrocławia 22-23 kwietnia.

Samo zakończenie imprezy bardzo nas zaskoczyło. Nasz junior, Krzysiek spowodował, że nachodziliśmy się co niemiara po odbiór nagród w jego imieniu. Artur i Grzegorz też niemały udział mieli w puli wyróżnień. Tylko ja stałem jak wazon i ani razu nie zostałem wywołany na środek.

Nasze wyniki to:
Krzysiek 4 x 1 miejsce 2 x wyróżnienie i 4 x nagroda specjalna
Grzegorz 4 x 1 miejsce i 1 x nagroda specjalna
Artur 2 miejsce
Remek 1 miejsce, 2 miejsce i 3 miejsce
Piotrek 1 miejsce
Jarek 3 miejsce

Ponadto nie zrzeszony Mikołaj (syn Jarka) 2 miejsce i nagroda specjalna

W drogę powrotną ruszyliśmy późno, przed nami około 400 km, znowu zwiedzaliśmy wioski i miasteczka, tym razem by night. Za połową drogi Artur zarządził krótki postój na stacji benzynowej. Skusiłem się na hot doga, nie jadam parówek, ale jedyny wyjątek jaki mi się zdarza to właśnie taka okoliczność, spowodowana brakiem alternatywy, Kupiłem jednego, skasowano mi za dwa, zgodziłem się więc na dwa. To był błąd, Już po niecałej godzinie, żałowałem, że zjadłem parówę nie wiem dlaczego nazywaną kabanosem i owa parówa dawała mi znać o sobie jeszcze przez trzy dni, nie pomagały żadne zielone herbatki. Organizm potrzebował czasu aby pozbyć się toksyny.

Do domu rozwiózł nas Artur bezpiecznie choć zmęczenie wyraźnie dawało mu o sobie znać.

Dla nas był to już ostatni wyjazd w tym roku, ale nie dla ISMR. Nasi przedstawiciele zagoszczą jeszcze w Grudziądzu. Przed nami jeszcze listopadowe spotkanie modelarskie i wielkie wydarzenie na zakończenie roku, 17 grudnia. Wigilijne Spotkanie, które ma specjalny wymiar i stało się naszą specjalną tradycją.

Share this content: