Ładowanie

VI Festiwal Modelarski w Grudziądzu

VI Festiwal Modelarski w Grudziądzu

14-15.11.2015

VI FESTIWAL MODELARSKI „O PUCHAR KOMENDANTA CENTRUM SZKOLENIA LOGISTYKI”

Do Grudziądza wyjechaliśmy późno. Z Piotrem byłem umówiony na ósmą, czyli prawie w obiad. Po drodze zgarnęliśmy Andrzeja i wystartowaliśmy na Toruń. Nie pchaliśmy się na autostradę w nadziei, że o tej porze w sobotę to i przez miasto będzie szybko, a zawsze to parę złotych w kieszeni. Mieliśmy rację, Toruń jeszcze spał. Na miejscu byliśmy około dziesiątej i zaraz wzięliśmy się za robotę, czyli za rozpakowywanie, zgłaszanie, opłacanie. Okazało się, że śpimy nie tam, gdzie myśleliśmy, że śpimy, tylko gdzie indziej. Jak się później okazało, wyszło to nam na dobre, ale to okazało się później. Na razie rozstawiamy się po stołach i patrzymy, kto jest. A jest nieźle. Znajomych sporo. Właściwie, sami znajomi.

Oglądamy nowe miejsce zawodów. Ładnie jest. Zaraz za oknem płynie sobie Wisła, w drugą stronę widać stare miasto, jak ktoś ma potrzebę kupić coś, zjeść coś, zabić czas, to sto metrów dalej ma galerię handlową. Sala wystawowa jasna i czysta, chociaż nieco maława.

W sobotę miała być wycieczka do Centrum Szkolenia, ale jakoś jej nie było. Trudno.

O szesnastej na salę miały wejść komisje sędziowskie złożone z własnych sił organizatora. Weszły troszkę później. Zawodnicy jakoś tak naturalnie ewakuowali się na zewnątrz, żeby nie przeszkadzać, chociaż właściwie nikt ich nie wyrzucał. Jak ktoś chciał, to mógł łazić między komisjami i nikt mu złego słowa nie powiedział, sprawdziłem. Fakt, że nie starałem się wpływać, ani nawet podsłuchiwać.

Po skończeniu sędziowania odbyła się impreza z okazji 20-lecia modelarni Pion. Organizatorzy chyba troszeczkę nie docenili możliwości braci modelarskiej i przygotowane produkty kulinarne zniknęły w ciągu kilkunastu minut…

Udaliśmy się na spanie do bokserów. Już, już mieliśmy się integrować wzajemnie, kiedy okazało się, że na tym samym parterze co my śpią chłopacy z Gniezna i z Tomaszowa. No to pointegrowaliśmy się razem, i była to jedna z bardziej udanych integracji, w jakich miałem przyjemność uczestniczyć w ostatnim czasie. Dość powiedzieć, że pojawiło się kilka interesujących pomysłów, które, jeśli znajda swoją kontynuację, to mogą mieć niezwykle owocne następstwa.

Rano obudziłem się późno, o ósmej, czyli prawie w obiad. Potuptałem do galerii naprzeciwko (tak, naprzeciwko spania też jest galeria. Grudziądz to niezwykle artystyczne miasto), zaopatrzyłem się w artykuły śniadaniowe. W powrotnej drodze zaszedłem do Praktikera, bo jak każdy mężczyzna, lubię sobie pochodzić po sklepach, byle to były odpowiednie sklepy, gdzie to w owym Praktikerze nabyłem niezwykle fajną linkę holowniczą na 3,5 tony za jedyne 12 złotych na wyprzedaży! Ostatnia sztuka była. Wróciłem do hotelu, zjadłem śniadanko, przepaliłem, i nasi zaczęli po trochu otwierać zaropiałe ślipka. Pojechaliśmy do Mariny i oddaliśmy się oczekiwaniom na wyniki.

Wyników nie doczekaliśmy się aż do samego końca. Na niedzielę zaplanowano wycieczkę po Grudziądzu, ale jakoś się nie odbyła. Trudno.

Wypełniliśmy sobie czas rozmowami, oglądaniem, oglądaniem i rozmowami i tak zeszło do grochówki. Po grochówce zajęliśmy się oglądaniem i rozmowami. W pewnym momencie przyjechał Boguś z Kryspinem. Potem przyjechał Kurt. Wreszcie przed samym ogłoszeniem wyników przyjechali Agnieszka z Maciejem. Zaoszczędziło mi to sporo miejsca w samochodzie i pakowania w drodze powrotnej.

Ogłoszenie wyników. Wszyscy coś ugrali, z jednym wyjątkiem. Potwierdziła się zasada, że jak wyślę modele przez kogoś, to zawsze coś wygram, jak zawiozę je osobiście, to do medali przepychać się nie mam potrzeby.

Spakowaliśmy się, pożegnaliśmy i do domu. Przez Toruń, środkiem miasta. Korków specjalnie nie było. Po drodze dowiedzieliśmy się, że mamy jechać do sklepu bo mamy gości. Podrzuciliśmy jeszcze Piotra do domu i z Andrzejem zajechaliśmy do Wojtka, a tam chłopaki z Warszawy. Dawno nie widziani goście, hihi. Nie siedzieliśmy długo, ale kawkę zdążyliśmy wypić, i udaliśmy się do domów.

Share this content: